pokój,<br> Bośmy w Tobie nadzieję mieli...<br><br> Gdy skończył, zebrani schylili głowy. Powiedzieli: Niech tak będzie. W ciszy <br>rozległ się znowu niski głos nauczyciela. Mężczyzna wyciągnął dłonie i wziął <br>w nie chleb. Wolno podniósł twarz pod żółty blask lamp stojących na kamiennych <br>kolumnach. Mówił cicho, przejmującym szeptem, jak ktoś, kto opowiada najdonioślejsze <br>wydarzenie swego życia. Ludzie wstrzymali oddech w piersiach. Między tym, co <br>mówiący widział, a ich światem zgiełkliwego portowego życia leżała przepaść. <br>Przybysz z europejskiego lądu był także przybyszem ze świata wstrząsających <br>tajemnic. Oni tutaj lękali się nieraz, że owo życie, o którym im opowiadano, <br>może wcale nie istniało, może było