Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
albo za dużo sylab, przez co robi się nierytmiczny. Będę musiał poprosić Vilberta...
Ktoś puka. Roullot otwiera. Czytam pochłonięty, ale już nie tylko rytmu, ale i sensu nie łapię.
- Ejże ty. Zwal się ze swego łóżka. Jakaś zawoalowana dama pachnąca fiołkami pyta o ciebie.
Cierpię. Zamykam książkę. Pogwizduję, przybieram jak najobojętniejszą minę i wychodzę na korytarz. Stoi Janka.
- Proszę, oto pana książka - zwraca mi moich trzech wieszczów. - Pani Suzanne prosi, żeby pan zwrócił jej książki.
O, zapomniałem o tym. Przez pustotę i kokieterię pożyczyłem Schopenhauera, do którego nawet nie zajrzałem.
- Aha, dobrze. Niech pani zaczeka, zaraz przyniosę.
- Mnie? To nie ja
albo za dużo sylab, przez co robi się nierytmiczny. Będę musiał poprosić Vilberta...<br>Ktoś puka. Roullot otwiera. Czytam pochłonięty, ale już nie tylko rytmu, ale i sensu nie łapię.<br>- Ejże ty. Zwal się ze swego łóżka. Jakaś zawoalowana dama pachnąca fiołkami pyta o ciebie.<br>Cierpię. Zamykam książkę. Pogwizduję, przybieram jak najobojętniejszą minę i wychodzę na korytarz. Stoi Janka.<br>- Proszę, oto pana książka - zwraca mi moich trzech wieszczów. - Pani Suzanne prosi, żeby pan zwrócił jej książki.<br>O, zapomniałem o tym. Przez pustotę i kokieterię pożyczyłem Schopenhauera, do którego nawet nie zajrzałem.<br>- Aha, dobrze. Niech pani zaczeka, zaraz przyniosę.<br>- Mnie? To nie ja
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego