Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
na wyrazistym załamaniu rąk.
Panfil biegł teraz na przodzie, rozglądając się uważnie dokoła. Pragnął, aby wszyscy widzieli, że on, wyśmiewany i poniżany ciura, jedno wielkie upokorzenie odziane w psią skórę, że on jest bohaterem chwili.
Dziadzia przyśpieszył kroku, wyminął wóz, aby otworzyć na ścieżaj bramę, używaną rzadko i tylko przy najuroczystszych okazjach.
- Nie trzeba - chrypnął pan Staś. - Powieziemy chłopca do miasta.
- Boże mój kochany, po co do miasta?
- To nie żarty, pani Linsrumowa. Szpital teraz konieczny.
- Matko Boska Ostrobramska, czy nie lepiej w domu? Rosołku nagotuję świeżego i kwas nastawię, ziółka wiszą dobre na strychu.
- Wszystko w nim pewno połamane, pani
na wyrazistym załamaniu rąk.<br>Panfil biegł teraz na przodzie, rozglądając się uważnie dokoła. Pragnął, aby wszyscy widzieli, że on, wyśmiewany i poniżany ciura, jedno wielkie upokorzenie odziane w psią skórę, że on jest bohaterem chwili.<br>Dziadzia przyśpieszył kroku, wyminął wóz, aby otworzyć na ścieżaj bramę, używaną rzadko i tylko przy najuroczystszych okazjach.<br>- Nie trzeba - chrypnął pan Staś. - Powieziemy chłopca do miasta.<br>- Boże mój kochany, po co do miasta?<br>- To nie żarty, pani Linsrumowa. Szpital teraz konieczny.<br>- Matko Boska Ostrobramska, czy nie lepiej w domu? Rosołku nagotuję świeżego i kwas nastawię, ziółka wiszą dobre na strychu.<br>- Wszystko w nim pewno połamane, pani
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego