obejmowałam <br>wcale całej skomplikowanej treści tych słów. Nigdy <br>przecież dotychczas nie przeprowadzałam w życiu żadnego <br>zamierzenia, a w moich wieczornych marzeniach byłam zawsze stroną <br>zwycięską. <br><br>Prawda, że Albania... <br><br>Ale co innego jest przecież Albania, a co innego Józia, <br>która wszakże naprawdę istnieje! (nie wiedziałam jeszcze <br>wówczas, że daleko łatwiej jest nakłonić ludzi <br>do pomocy albańskiemu księciu, niż do otoczenia opieką <br>Józi). <br><br>Mój plan był na pozór bardzo prosty. <br><br>Po pierwsze, należało nakłonić dzieci z podwórza, <br>aby nie tylko przyjęły Józię do swego grona, ale zajęły <br>się nią serdeczniej niż własnym rodzeństwem. <br><br><br>Po drugie, namówić ojca, żeby wziął ją do <br>nas, do