dopóki sama nie nauczyła go, by trochę zwolnił. <br>- Pewnego razu odsunęłam jego dłoń, najdelikatniej jak potrafię powiedziałam: "później" i wróciłam do pocałunków. Powtarzałam ten manewr tak długo, aż w końcu sama byłam gotowa na następny etap - tłumaczy. - Starałam się w ten sposób dać mu do zrozumienia, że robi wszystko, jak należy, tylko jak dla mnie odrobinę zbyt szybko. Nie potrzebowałam wielkich dyskusji, wystarczyło kilka wyszeptanych "później".<br>Oczywiście, jeśli chodzi o rozegranie sprawy w czasie, jest jeszcze jeden problem, który może skutecznie zgasić twoją namiętność: gdy on osiąga metę, zanim ty jeszcze ruszyłaś z bloków startowych. Najlepszym sposobem na uniknięcie takiej sytuacji