I znakomitość, i miejscowi lekarze mówili, że stan nie jest beznadziejny, radzili to lub owo, zostawiali po sobie smugę chwilowego pokrzepienia na duchu, ale Niechcicowie widzieli, że babcia gaśnie z dnia na dzień. Tak że nawet w końcu posłano po księdza, który jednak z powodu nieprzytomności chorej mógł ją tylko namaścić świętymi olejami. Dopiero w czerwcu pewnego wieczora gorączka nagle spadła. Pani Barbara nieufnie badała przez chwilę termometr, strząsała go, pocierała, sprawdzała podnoszenie się rtęci.<br>- Zasnęła - rzekł po cichu Bogumił schyliwszy się nad babcią. - Idź się trochę położyć, Basiuchno. Ledwo stoisz na nogach. Ja zostanę.<br>- Dobrze - odparła, gdyż w istocie ostatnie