Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 8
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
ich powszechnym zwyczajem, jak później miałam się przekonać. W domu, do którego właśnie dotarłyśmy, stacjonowała grupa zwycięzców. Zrabowali wszystko, co się dało, resztę zniszczyli po pijanemu. Nasze świetlane nadzieje rozwiały się szybko, ale przynajmniej miałyśmy dach nad głową. Posiliłyśmy się kwaśnymi jabłkami popijając, już dziś nie pamiętam, namiastką herbaty czy namiastką wodnistej zupy i ułożyły do snu na słomie rozścielonej na podłodze.
Następnego dnia rano ruszyłyśmy do bliskiego już Krakowa. Przejście wiejską drogą z Konar do szosy zakopiańskiej za dnia okazało się jeszcze większym koszmarem niż nocą. Pobojowisko, jakie trzeba było minąć w świetle dziennym, wryło się w moją pamięć tak
ich powszechnym zwyczajem, jak później miałam się przekonać. W domu, do którego właśnie dotarłyśmy, stacjonowała grupa zwycięzców. Zrabowali wszystko, co się dało, resztę zniszczyli po pijanemu. Nasze świetlane nadzieje rozwiały się szybko, ale przynajmniej miałyśmy dach nad głową. Posiliłyśmy się kwaśnymi jabłkami popijając, już dziś nie pamiętam, namiastką herbaty czy namiastką wodnistej zupy i ułożyły do snu na słomie rozścielonej na podłodze.<br>Następnego dnia rano ruszyłyśmy do bliskiego już Krakowa. Przejście wiejską drogą z Konar do szosy zakopiańskiej za dnia okazało się jeszcze większym koszmarem niż nocą. Pobojowisko, jakie trzeba było minąć w świetle dziennym, wryło się w moją pamięć tak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego