za stawem, w tataraku skrzypiącym od mrozu. Musiała leżeć ponad tydzień, bo przypominała drewnianą figurkę świątka, które często obalały czyjeś ręce. Leżały podobnie, obok rozstajnych dróg, u stóp kamiennych cokołów, patrząc ślepymi oczami w sine niebo. Jak Gawlikowa.<br><br>Kto jeszcze nie chciał wziąć wtedy ziemi? Oczywiście Gwieździk. Dopiero po usilnych namowach udało się go skłonić do kapitulacji. Akt własności podpisywał niechętnie, przerywał po każdej literze, jakby pragnąc zaznaczyć, że dopiero od Surmówny nauczył się liter. To była oczywista ostentacja, bo przecież był od dawna piśmienny. Co do niej zaś, bez oporu wzięła przyznane dwa hektary. Sprzedała Mielczarkowi żółknący na pniu owies