swego.<br> Dobry to znak!<br> Nie do wiary, gdy się pomyśli, w jak zawistnym wypadło im żyć<br>narodzie.<br> Sam nie poszedłem w tany, bynajmniej nie dlatego, abym naszemu<br>wyzwoleńcowi, który wkrótce porzuci ten przeklęty dom, miał za złe<br>albo źle życzył, lecz zbiorowa radość, tańce, festyny, wiece i bale<br>zawsze mnie napawały nieposkromioną melancholią.<br> Nie dostrzegałem w nich nic, co mogłoby mnie ucieszyć.<br> Im bardziej feta się przeciągała, tym bardziej robiłem się<br>smutny.<br> Nad zbiorową radością jawił się zawsze cień śmierci.<br> Prawem kaduka ja go tam zaraz widziałem...<br> Ja, antymizantrop do szpiku kości!<br> Więc nie wiem, skąd brał się ów hokus-pokus