Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
on już doradził. Z samego miasta ludzie do niego przyjeżdżają. Jedną panią oficerową tak wyleczył, że mąż jej do dziś zapomnieć nie może, taki wdzięczny. Przyjdzie, bywa, w niedzielę i dziękuje staremu, dziękuje. Zawsze też jakiś gościniec przywiezie. No, to już lecę. Wieczorem zajrzę, żeby zapytać. Pani Burbowa odeszła żywo, napominając jeszcze z progu, żeby rady jej nie zbagatelizować. Kiedy zostali sami, Babka, patrząc w okno, spytała cicho:
- To co, Polek. Pójdziemy? Chłopiec nie odpowiadał jakiś czas, wreszcie rzekł słabym głosem:
- Ja nie wiem.
- Trzeba pójść. Zamorzysz się tak leżąc w łóżku, Panno Przenajświętsza.
- Mnie wszystko jedno.
- Co ty, głupi, nie
on już doradził. Z samego miasta ludzie do niego przyjeżdżają. Jedną panią oficerową tak wyleczył, że mąż jej do dziś zapomnieć nie może, taki wdzięczny. Przyjdzie, bywa, w niedzielę i dziękuje staremu, dziękuje. Zawsze też jakiś gościniec przywiezie. No, to już lecę. Wieczorem zajrzę, żeby zapytać. Pani Burbowa odeszła żywo, napominając jeszcze z progu, żeby rady jej nie zbagatelizować. Kiedy zostali sami, Babka, patrząc w okno, spytała cicho:<br>- To co, Polek. Pójdziemy? Chłopiec nie odpowiadał jakiś czas, wreszcie rzekł słabym głosem:<br>- Ja nie wiem.<br>- Trzeba pójść. Zamorzysz się tak leżąc w łóżku, Panno Przenajświętsza.<br>- Mnie wszystko jedno.<br>- Co ty, głupi, nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego