i poprawiła swoją harcerską sukienkę, i podciągnęła zsunięte podkolanówki, wszystko to nie trwało dłużej niż kwadrans, przy pomocy Soni (plamy wilgoci na jej sukience wysychały w słońcu równie szybko jak na moich spodniach) w mig, gdy powróciliśmy do porzuconych rowerów, doprowadziłem koło do porządku, włożyłem je między widełki, przykręciłem i napompowałem,<br>i po chwili jechaliśmy już obok siebie wprost w słońce, które raziło nas w oczy, i oboje mieliśmy pewność, że będziemy się teraz nawzajem szukać i że odnajdziemy się, i powtórzymy to jeszcze nie raz, nie dwa razy, ale nie popełnimy śmiertelnego grzechu, bo to, co robiliśmy, jest w istocie