się Małgosi na brak sensu w swoim życiu.<br>Jedziemy alficą do Krakowa katowicką autostradą oboje w słonecznych okularach, od czasu do czasu przesyłamy esemesy przyjaciołom czekającym na nas z kolacją, ja jęczę, że jakoś ostatnio tracę sens, a Gosia na to: <br>- Poharowałbyś sobie na polu jak twój dziadek, tobyś przestał narzekać i marudzić. <br>- No fajnie, czyli co, najlepiej się spachać fizycznie, to i myślenie się wygna z głowy?! <br>- Nie, będziesz wtedy wiedział, kim jesteś i za co dziękować.<br>- E tam - urywam, bo wiem, że nie jest to takie proste. <br>Nachodzi mnie rozleniwienie. Nie chce mi się opowiadać Małgosi o tym, jak