wielkimi kratami, obramionymi w mosiądz. Jeszcze inne dawało się dostrzec w podwórkach, na wzór wczorajszej restauracji hotelowej "Nettuno". Że za wiele ich było, decyzja niełatwa. Wreszcie wybrałem jedną z tych podwórkowych traktierni. Nie miała uroku wczorajszej, trochę, że dekoracja była uboższa, głównie, że pora była dzienna, więc bez tego szczególnego nastroju, płynącego z pomieszania nocnej czerni ze sztucznym światłem. Nim wszedłem, zaopatrzyłem się w tygodnik, jeden z tych, które czystymi, mocnymi kolorami swoich ókładek przywoływały mnie ze wszystkich kiosków od Wenecji po rzymski dworzec. Zamierzałem po jedzeniu poczytać, dla zabicia czasu, czekając, aż zelżeje upał. Nie uczytałem wiele. Kiedy zjadłem, do