przeorane.<br>W ogródku drzewa, szczególnie jabłonka, nad którą biedził się Konstanty, wyglądały osobliwie. Jak porzucone, zapomniane figury przydrożnych świętych, otulone pokutnymi szatami, święci Pańscy na wycugu, jak stare matki i starzy ojcowie. Wokół nich mrok sam się rozrzedzał. <br><br>Nazajutrz przed południem zelżał mróz, ale nie puścił. Nie był już taki natarczywy. Aby wykorzystać sprzyjającą pogodę, Jassmont poszedł się przejść. Na krótki spacer nasypem kolejki leśnej. Palił papierosa, puszczał obłoczki pary i wiązki dymu na przemian. Spróbował ogarnąć wzrokiem jak największą przestrzeń. Od przyrastającego słońca białosine jak trup garbate pola stawały się białosłomkowe, cieplejsze, obnażone czarne grudy zaś, omiecione wichrem ze śniegu