Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
czym prędzej przekonać o bezwiedności swych ruchów, zrywa liście z olch mijanych, rozciera je w palcach nie wiadomo po co, rzuca i zrywa wciąż nowe.
Szosa. Zaczekać, aż przejadą autokary. Dochodziło południe. Przyśpieszył kroku. Kiedy mijał szkołę, roztyrczały się dzwonki. Zwolnił kroku. Niemal wypchnięty falą bachorów, wyszedł na podwórze pewnie nauczyciel, brodacz. Założył swe dwudziestoletnie ręce za plecy i zaczął udawać pogodnego pedagoga. "Zofia ma pewnie wolne".
Na kamiennym chodniku dwie kobiety. "Nawiedziły Joachima. Wejść". Nawa była jasna, aż po sklepienie ceglaste. Skręcił w boczną. Czuć było świece zmęczone i kwiaty. Gdy podszedł bliżej, ujrzał trzy kobiety klęczące. "Zofia!" Bo na
czym prędzej przekonać o bezwiedności swych ruchów, zrywa liście z olch mijanych, rozciera je w palcach nie wiadomo po co, rzuca i zrywa wciąż nowe. <br>Szosa. Zaczekać, aż przejadą autokary. Dochodziło południe. Przyśpieszył kroku. Kiedy mijał szkołę, roztyrczały się dzwonki. Zwolnił kroku. Niemal wypchnięty falą bachorów, wyszedł na podwórze pewnie nauczyciel, brodacz. Założył swe dwudziestoletnie ręce za plecy i zaczął udawać pogodnego pedagoga. "Zofia ma pewnie wolne". <br>Na kamiennym chodniku dwie kobiety. "Nawiedziły Joachima. Wejść". Nawa była jasna, aż po sklepienie ceglaste. Skręcił w boczną. Czuć było świece zmęczone i kwiaty. Gdy podszedł bliżej, ujrzał trzy kobiety klęczące. "Zofia!" Bo na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego