cypel, ujrzał przed sobą, może w odległości pięćdziesięciu metrów, szerokie plecy Tyrolczyka pochylone nad wiosłami. Mężczyzna wiosłował teraz spokojniej, płynął wciąż zacienionym brzegiem. Raz krył się pod nawisami gałęzi, to znowu wypływał na gładką taflę jeziora <page nr=228> Nasz detektyw zadawał sobie pytanie: "Dokąd on ma zamiar popłynąć.<br>Łódka Tyrolczyka zginęła wśród nawisów gałęzi. Zdawało się, że wpłynęła w zieloną grotę i utknęła w niej na zawsze. Paragon niecierpliwił się. <br>"Może on dobił do brzegu, wysiadł i..."<br>Na myśl, że może stracić jego ślad, porwał go gniew. Chciał wypłynąć z sitowia, wrócić do pomostu i brzegiem jeziora ścigać uciekiniera, ale w tym właśnie