się nocą, obszedł cały dom, spłoszył mysz, pogładził Spinozę. Wyszedł na dwór, zatrzymał się przed gankiem. Nie musiał czekać długo, z daleka zaterkotał automat, jeden raz, i ucichł. <br><br>Tej nocy sowieckie samoloty nadleciały nad duże przemysłowe miasto na północ od Wrzosowa, kilka wiorst, taka miara odległości zachowała się we wrzosowskim nazewnictwie. Zrzuciły lawinę bomb i ognia na węzeł kolejowy i wytwórnię amunicji. Ziemia lękliwie, bezbronna jak gwałcona kobieta, cofała się w swe gorące wnętrze, spazmatycznie rzucając się i wibrując. Spinoza wskoczył do łóżka, wystraszony popiskiwał jak mysz. Jassmont czuł ręką opartą o ścianę, jak rytm wybuchów przenosi się na dom, a