Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Perspektywy
Nr: 14
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1980
dalej - jakoś usnąć nie może, tak go męczy ten zgiełk, ten hałas, to ograniczenie przestrzeni, że sen z powiek ucieka.
Krowy i świnie legły na słomie; nakarmione i obrządzone; dadzą spokój do wieczora. Ojciec parę razy cmoknął i koń ciągnąc sanie poczłapał z gospodarzem do centrum Czarnej Wsi Kościelnej; taką nazwę ma ta podbiałostocka wioska, zewsząd otoczona lasami, w której mieszkają Kraszewscy. Józef, nim zacznie to swoje misterium, zakasze rękawy swetra, włoży twarde buty i spłowiały fartuch.
- Kto był pierwszym lepigliną - pyta nieoczekiwanie.
Wzruszę ramionami. Popatrzy uważnie, czy aby nie kpię z niego, bo przecież powinienem wiedzieć:
- Pan Bóg - odpowie - Czyż
dalej - jakoś usnąć nie może, tak go męczy ten zgiełk, ten hałas, to ograniczenie przestrzeni, że sen z powiek ucieka.<br>Krowy i świnie legły na słomie; nakarmione i obrządzone; dadzą spokój do wieczora. Ojciec parę razy cmoknął i koń ciągnąc sanie poczłapał z gospodarzem do centrum Czarnej Wsi Kościelnej; taką nazwę ma ta podbiałostocka wioska, zewsząd otoczona lasami, w której mieszkają Kraszewscy. Józef, nim zacznie to swoje misterium, zakasze rękawy swetra, włoży twarde buty i spłowiały fartuch.<br>- Kto był pierwszym lepigliną - pyta nieoczekiwanie.<br>Wzruszę ramionami. Popatrzy uważnie, czy aby nie kpię z niego, bo przecież powinienem wiedzieć:<br>- Pan Bóg - odpowie - Czyż
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego