w górach Tadżykistanu. O nią, którędy popłynie, jak wytyczonym <orig>arykiem</>, wadzili się chłopi od pokoleń, trwały zażarte spory w kyszłakach. Kto posiadł wodę, ten żył. I ziemia mu rodziła jabłka, gruszki, morele, brzoskwinie, migdały, winogrona, bawełnę, ryż, mak, fasolę, tytoń. Bujna ziemia wśród pustyń, dokąd nie docierała woda. Ziemia urodzaju, nęcąca od zamierzchłych czasów. Któż nie pragnął jej zawojować. Byli tu Persowie i Grecy, bywali Hunowie i Tatarzy, Chińczycy i Tunguzi. Arabowie i Turcy, Usunowie i Sogdyjczycy. Tędy wiódł sławny "<foreign>szołkowyj put</>'", "droga jedwabiu", którą do Europy z Indii i Chin wędrowała porcelana i tkaniny, klejnoty i herbata, korzenie i bajki