pełne.<br>Dopełnili szklanki gorzałą z termosu i dyskusja trwała nadal. Zgadzali się co do tego, że nie jest dobrze, i że to wszystko sprawia wrażenia pożaru w burdelu, zorganizowanym w domu wariatów, ale już w diagnozach znacznie się różnili. Hasior obstawał przy radykalnym pieprznięciu, Michał uważał, że wszystko wróci do nędznej normy, Andrzej sądził, że "Solidarność" doprowadzi do wybuchu walk ulicznych, po których wejdą ruskie. Zasnęli ze zmęczenia koło drugiej. Rano w Warszawie było zimno, wilgotno, gdzieniegdzie popadywał śnieg. Artyści pojechali do swojego hotelu, Michał zjadł śniadanie na Centralnym i po dziewiątej pojechał autobusem do amerykańskiej ambasady. Szerokim łukiem ominął koczujących