przy niej, od niej z pokoju telefonowała do Krakowa; powiedziała, u kogo jest i zdała sprawę z przebiegu dnia; trochę dziwne, że Danka nie poprosiła jej do aparatu, ale w świetle zaszłości i charakteru pani Hrabicz było to akurat możliwe.<br>- Dzwoniłam do koleżanki - wyjaśniła spokojnie Milena, a wtedy mamie puściły nerwy i powiedziała coś w stylu, że ciebie, dziecko, to lać i patrzeć, czy równo puchnie. Uśmiechnęła się.<br>- Może wreszcie zatłucze mnie na śmierć i będzie spokój.<br>Ale co Wrońskich zbulwersowało, w domu na Salwatorze nie było również Danuty Hrabicz.<br>- Mama musiała lecieć do Budapesztu - wytłumaczył brat, który przyjechał z Krakowa