Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
Na koniec żołnierka spojrzała w milczeniu na Zosię, która poczuła się tak, jakby los zakpił z niej bezlitośnie. Zarazem nabrała odrazy do urzędniczki w szykownym mundurze, do jej twarzy ze szminką na wargach i pudrem na policzkach, do jej zadbanej fryzury i wypielęgnowanych rąk z perłowymi paznokciami. Wyszła nie podziękowawszy ni słowem. Miała ochotę wczepić się tamtej we włosy i potargać wyfiokowany łeb. Gdy ochłonęła po wyjściu ze sztabu, zrobiło się jej bardzo głupio i zawróciła.
- Prosza, nie sumitui sia pani. Taż mnie tu przeklinają, jakby to ja była winna.
- Zawsze tak bywa, kiedy chce się komuś pomóc. Bardzo panią przepraszam
Na koniec żołnierka spojrzała w milczeniu na Zosię, która poczuła się tak, jakby los zakpił z niej bezlitośnie. Zarazem nabrała odrazy do urzędniczki w szykownym mundurze, do jej twarzy ze szminką na wargach i pudrem na policzkach, do jej zadbanej fryzury i wypielęgnowanych rąk z perłowymi paznokciami. Wyszła nie podziękowawszy ni słowem. Miała ochotę wczepić się tamtej we włosy i potargać wyfiokowany łeb. Gdy ochłonęła po wyjściu ze sztabu, zrobiło się jej bardzo głupio i zawróciła.<br>- &lt;foreign&gt;Prosza, nie sumitui sia pani.&lt;/&gt; Taż mnie tu przeklinają, jakby to ja była winna.<br>- Zawsze tak bywa, kiedy chce się komuś pomóc. Bardzo panią przepraszam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego