gosposią i służącą. Dzięki niej dom jakoś funkcjonował, do momentu, kiedy pewnego dnia ojciec Jacka zniknął, to znaczy wyjechał do Izraela. Zaraz potem matka Jacka przeniosła się do Wrocławia, a babka zmarła. W domu została Kazia, dziadek i Jacek. Jacek był wtedy bardzo mały, miał może z pięć lat i nic z tego wszystkiego nie rozumiał, a właściwie rozumiał jedno - że matka go już nie kocha. Nie wiedział tylko, dlaczego. <br>Obszerne sześciopokojowe mieszkanie na Mielczarskiego, w którym żyli, powoli podupadało. W przedpokoju prowadzącym do olbrzymiej biblioteki pojawiły się półmetrowej wysokości sterty przeczytanych pism, których już nikt nie był w stanie usunąć. Kazia nie