wtedy 14 lat, a ona 12 czy 11, po drugie jej rodzina, bardzo zresztą sympatyczna, była jakoś hrabiowsko-książęco skoligacona, co może już w tamtych przaśnych peerelowskich czasach nie miało znaczenia, ale w każdym razie taki mezalians nie wchodził w rachubę. Przyjaźniliśmy się do matury, ale poza grą bardzo wstępną nic z tego nie wyszło.<br>Magda przytuliła się do mnie.<br>- Poczułam się okropnie. Może wrócimy do Warszawy?<br>- Zostańmy dziś tutaj. Może jej przejdzie.<br>Mama musiała przed kolacją sporo naopowiadać Sławkowi, bo gdy przyszliśmy, najpierw długo trzymał rękę Magdy w swojej przy prezentacji, potem świdrował ją spojrzeniem czarnych jak węgle oczu, starając się być