Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
góry, więc postaliśmy trochę i wnet poszliśmy ze świecą do izby, w której nam gospodarz kazał nocować. Wszędzie leżeli już nieznajomi mężczyźni, tylko dwa posłania w rogu były nie zajęte. Ale nikt jeszcze nie spał.
Mówili coś półgłosem po baskijsku. Do nas żaden się nie odezwał.
Umilkli, kiedyśmy weszli, o nic nas nie pytali, ani skąd, ani po co jedziemy, ani kto jesteśmy. My też nie wiedzieliśmy, kim są oni. - To lepiej - mruknął Diego, a potem: - Ułóż się - szepnął - dalej od nich, przy ścianie, a ja tu z brzegu. Nie chciałam leżeć tak w głębi przy ścianie, bo mi się nagle
góry, więc postaliśmy trochę i wnet poszliśmy ze świecą do izby, w której nam gospodarz kazał nocować. Wszędzie leżeli już nieznajomi mężczyźni, tylko dwa posłania w rogu były nie zajęte. Ale nikt jeszcze nie spał.<br>Mówili coś półgłosem po baskijsku. Do nas żaden się nie odezwał.<br>Umilkli, kiedyśmy weszli, o nic nas nie pytali, ani skąd, ani po co jedziemy, ani kto jesteśmy. My też nie wiedzieliśmy, kim są oni. - To lepiej - mruknął Diego, a potem: - Ułóż się - szepnął - dalej od nich, przy ścianie, a ja tu z brzegu. Nie chciałam leżeć tak w głębi przy ścianie, bo mi się nagle
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego