Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
jakby płynął przez stężone ciała. Żywe ciała, bezradne, wyczekujące nie wiadomo na co. Na śmierć, nadzieję, ogień, dymiący ból.
Przy warzywniaku, z dala od ludzi, zatrzymał się, skulony, z trudem łapał powietrze i toczył wzrokiem jak zranione zwierzę. Było już jasno. Było już wcześnie, było za późno. Jęki i wołania nie ustawały, niosły się po ulicach niczym dźwięki płaczącego dzwonu. Dzień zapowiadał się słoneczny, ani jednej chmurki, choćby południowej. Nie koniec na tym! Pod drzewami, po drugiej stronie ulicy dostrzegł Rubina z Lwem i Owiewką. Stali w ponurym milczeniu, z rękami w kieszeniach. Nie widzieli Zygmunta. Patrzyli na tłum, na dogasające
jakby płynął przez stężone ciała. Żywe ciała, bezradne, wyczekujące nie wiadomo na co. Na śmierć, nadzieję, ogień, dymiący ból.<br>Przy warzywniaku, z dala od ludzi, zatrzymał się, skulony, z trudem łapał powietrze i toczył wzrokiem jak zranione zwierzę. Było już jasno. Było już wcześnie, było za późno. Jęki i wołania nie ustawały, niosły się po ulicach niczym dźwięki płaczącego dzwonu. Dzień zapowiadał się słoneczny, ani jednej chmurki, choćby południowej. Nie koniec na tym! Pod drzewami, po drugiej stronie ulicy dostrzegł Rubina z Lwem i Owiewką. Stali w ponurym milczeniu, z rękami w kieszeniach. Nie widzieli Zygmunta. Patrzyli na tłum, na dogasające
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego