Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
dobry, panie Zygmuncie. Poproszę sto siedemnaście - w okienku portierni pojawiła się twarz pani Wandzi.
- Dzień dobry - Zygmunt sięgnął po klucz. - Pani dzisiaj tak z samego rana?
- E, to przez Rybka. Wczoraj o dziewiątej pozamykał wszystko i nie zdążyłam tej sali posprzątać. Mówię mu, żeby zostawił, a on na to, że nie ma mowy, że tam straszy, ja sobie pójdę, a on zostanie sam na sam z wrednym profesorem. Tak powiedział. Mówię mu, że nikogo tam nie ma, ale nie chciał w ogóle słuchać. Przeląkł się czegoś, więc jestem dzisiaj. A posprzątać trzeba. Wie pan, jacy ci studenci teraz. Wczoraj na przykład znalazłam butelkę
dobry, panie Zygmuncie. Poproszę sto siedemnaście - w okienku portierni pojawiła się twarz pani Wandzi.<br>- Dzień dobry - Zygmunt sięgnął po klucz. - Pani dzisiaj tak z samego rana?<br>- E, to przez Rybka. Wczoraj o dziewiątej pozamykał wszystko i nie zdążyłam tej sali posprzątać. Mówię mu, żeby zostawił, a on na to, że nie ma mowy, że tam straszy, ja sobie pójdę, a on zostanie sam na sam z wrednym profesorem. Tak powiedział. Mówię mu, że nikogo tam nie ma, ale nie chciał w ogóle słuchać. Przeląkł się czegoś, więc jestem dzisiaj. A posprzątać trzeba. Wie pan, jacy ci studenci teraz. Wczoraj na przykład znalazłam butelkę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego