Typ tekstu: Książka
Autor: Bojarska Teresa
Tytuł: Świtanie, przemijanie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1980
się liście ledwie okwitłej lipy. Widać było stulone, twarde zawiązki owoców.

- Co panu? - szeptem spytała Marta.
Mówiła jak do chorego albo jak się mówi przy ciężko chorym. Surma nie odpowiedział, może nie usłyszał. Podeszła na palcach, bezszelestnie podsunęła krzesło, usiadła. Trwali tak naprzeciw siebie, nic nie robiąc. Czas biegł.
- Gawlikowa, nie warto. Pan Borowski nie ma was dokąd zabrać.
- Zabierze. Kunia wziął, Kizia także. Jakżeby o mnie przepomniał? Mój Stasiulek?
- Słyszałem, że koń stoi w resztówce pana Józefa, wie Gawlikowa, w Morawicach.
- Może i mnie weźmie do Morawic?
- On mieszka w Łodzi w małym mieszkaniu. Wkrótce sam musi rozejrzeć się za jakimś
się liście ledwie okwitłej lipy. Widać było stulone, twarde zawiązki owoców.<br><br> - Co panu? - szeptem spytała Marta.<br> Mówiła jak do chorego albo jak się mówi przy ciężko chorym. Surma nie odpowiedział, może nie usłyszał. Podeszła na palcach, bezszelestnie podsunęła krzesło, usiadła. Trwali tak naprzeciw siebie, nic nie robiąc. Czas biegł.<br> - Gawlikowa, nie warto. Pan Borowski nie ma was dokąd zabrać.<br> - Zabierze. Kunia wziął, Kizia także. Jakżeby o mnie przepomniał? Mój Stasiulek?<br> - Słyszałem, że koń stoi w resztówce pana Józefa, wie Gawlikowa, w Morawicach.<br> - Może i mnie weźmie do Morawic?<br> - On mieszka w Łodzi w małym mieszkaniu. Wkrótce sam musi rozejrzeć się za jakimś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego