dni, otoczonej z wszystkich niemal stron wieńcem dymów, pióropuszy pożarów, które wzniecały naloty głównie jeszcze na jej przedmieściach. Oba wizerunki stolicy - i ten nocny i ten dzienny, nie były zachęcające, ale miały w sobie jakieś ponure, pociągające piękno. <br> Służąca pani doktorowej wykrzyknęła radośnie na mój widok. Była młoda, miła i niebrzydka, a ja zawsze wolałem w takich właśnie budzić uczucie radości, więc dlatego wspomniałem do niej, a nie o radości, jaką mój powrót wzbudził w samej pani doktorowej. Zdążyłem raz jeszcze, ostatni raz przed bardzo długą przerwą w takich rozkoszach, wykąpać się. Ale to już była kąpiel z nalotem, a nalot