w dużej mierze urzeczywistnił, najwybitniejszy po Wojciechu Bogusławskim, ojcu sceny narodowej, artysta teatru - Leon Schiller. I stało się to właśnie w Krakowie. Nigdy i nigdzie potem nie było w teatrze polskim lepiej.<br>Ktoś zapyta, dlaczego piszę to wszystko z okazji biografii artystycznej Anny Dymnej? Robię to oczywiście świadomie, aby podkreślić niebywałą szansę, jaką ofiarował tej aktorce los, talent, uroda, przywilej szczęśliwego urodzenia, wszystko z osobna albo wszystko razem. Szansę uczestniczenia, współtworzenia albo choćby obserwowania najwybitniejszych przedstawień polskich powstających w zespole składającym się z artystów, bez których historia polskiego teatru i kultury byłaby już nie do pomyślenia. Ich dokonania przeszły do legendy