ściemniło, biorąc ze sobą pusty worek. Gdy nad ranem wrócili, mieli dwa worki, oba pełne. W jednym była pasza dla koni, w drugim krupy, mąka, suszona wołowina, ledwie napoczęty krąg sera, a nawet ogromny kindziuk - specjał w postaci nadziewanego podrobami wieprzowego żołądka, sprasowanego między dwiema deszczułkami na kształt dmuchawy do niecenia ognia w kominku. <br>Geralt domyślał się, skąd pochodziły zdobycze. Nie skomentował od razu, lecz odczekał na sposobną chwilę. Gdy był z Zoltanem sam na sam, zagadnął go grzecznie, czy nie widzi niczego zdrożnego w okradaniu innych uciekinierów, nie mniej wszakże od nich głodnych i na równi z nimi walczących o