Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
bo mówił zaskakująco cicho. - Jadą do was. Nie wiem, czy mnie przyuważyli, a będą tuż obok. Przykryj, jakby co.
- I nawzajem - powiedział, żałując, że to jeszcze nie era telefonii obrazkowej i nie widzi miny tamtego. - A gdyby wiali, spróbuj odciąć im odwrót.
Rozłączył się, zerknął na dziewczynę. Oczekiwał przynajmniej spojrzenia, niechby nawet wolnego od wahania, fanatycznie upartego. Nie doczekał się. Klęczała, wpatrzona w skazańca, i chyba się modliła, poruszając leciutko ustami. Cudnie.
Zostawił ją i skoczył do najbliższej sypialni. Trafił na pokój, od którego się zaczęło: ten z przestrzeloną szybą. We framudze też widać było rysę po kuli - Tomek zdążył dopaść
bo mówił zaskakująco cicho. - Jadą do was. Nie wiem, czy mnie przyuważyli, a będą tuż obok. Przykryj, jakby co.<br>- I nawzajem - powiedział, żałując, że to jeszcze nie era telefonii obrazkowej i nie widzi miny tamtego. - A gdyby wiali, spróbuj odciąć im odwrót.<br>Rozłączył się, zerknął na dziewczynę. Oczekiwał przynajmniej spojrzenia, niechby nawet wolnego od wahania, fanatycznie upartego. Nie doczekał się. Klęczała, wpatrzona w skazańca, i chyba się modliła, poruszając leciutko ustami. Cudnie.<br>Zostawił ją i skoczył do najbliższej sypialni. Trafił na pokój, od którego się zaczęło: ten z przestrzeloną szybą. We framudze też widać było rysę po kuli - Tomek zdążył dopaść
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego