zalała upiorna zieleń. Bazaltowe podłoże, na którym miała osiąść szeroka rufa "Niezwyciężonego", nie zagrażało już stopieniem.<br>- Stosy zero. Zimnym ciągiem do lądowania.<br>Wszystkie serca uderzyły żywiej, oczy pochyliły się nad instrumentami, rękojeści spotniały w skurczonych palcach. Sakramentalne słowa oznaczały, że nie będzie już odwrotu, że nogi staną na prawdziwym gruncie, niechby to był i piasek pustynnego globu, ale będzie tam wschód i zachód słońca, horyzont i chmury, i wiatr.<br>- Lądowanie punktowe w nadirze.<br>Statek pełen był przeciągłego jęku turbin, tłoczących materiał pędny w dół. Zielony, stożkowato rozchodzący się słup ognia połączył go z dymiącą skałą. Ze wszystkich stron podniosły się chmury