godzin w jakimś mieście, zostawia bagaż w przechowalni, a sam przebiega nieznane ulice niczym przez te parę godzin nie związany, do niczego nie obowiązany, powrzucali bagaż swoich ciał do nocnej przechowalni łóżek, a duszą przebiegali wolne od uścisku czasu i przestrzeni krainy. Teraz, wracając do dalszej podróży, wloką swój bagaż niechętnie, małostkowo poirytowani jaskrawą rzeczywistością i skłonni do sprzeczek. "Co się pan pcha? Gdzie się panu tak śpieszy? Ja tu stałem pierwszy". Tylko deck-boye wskakują w dzień równie rześko i ochoczo, jak wieczorem <page nr=136> do łóżek. Snu nie było im za wiele ani za mało, wpadają na salę głodni, zdrowi, spragnieni