na ile pozwalał mu dźwigany ciężar. Magwer odzyskał przytomność, ale krew nie wróciła do jego ścierpniętych stóp i dłoni, nie byłby w stanie zrobić trzech kroków. Liść kuśtykał więc przygięty do ziemi, nie mogąc rozejrzeć się ani bronić. Nie wiedział, jak daleko za nim są Szerszenie, lecz czuł, że już niedługo znajdą się tuż za jego plecami. Zmęczenie dawało znać o sobie, zwalniał, wyprzedzało go coraz więcej uciekających wojowników. Mógłby tu zostawić Magwera, licząc, że żaden z gwardzistów nie zechce dobić tak ciężko rannego chłopaka. Lecz wiedział, że myśląc w ten sposób, oszukuje sam siebie - Szerszenie zawsze mordowali leżących na ziemi