skorupą w ręku. Już, bluźnij Bogu i zdychaj !<br>Otarł się o jego łachmany w ciasnym przejściu i usłyszał odpowiedź wystękaną słabym głosem, boleściwie.<br>- Nogi moje potrącają... Kim jesteś, synu żydowskiej kobiety?<br>I Baruch Oks zaciągnął falsetem :<br>- Jestem okiem ślepemu, a nogą chromemu.<br>- Też dobrze, powinszować. -Kapłan mrużył oczy; z chytrym niedołęstwem wlókł rozmowę ważąc swe nikłe szanse.<br><page nr=108> - A kto cię nauczał, synu bogobojny?<br>- Reb Icchok Kohen.<br>- Też dobrze, powinszować. Reb Icchok Kohen? <vocal desc="Cy-cy-cy">, niczego sobie kapłan. A kim był twój ojciec, co chciał mieć tak uczonego syna?<br>- Nieważne, Żyd.<br>- To poratuj starca i rzuć piątkę do czapki, bo nie mogę stać za