strony<br>Ryś Bazyli niestrudzony<br>Wołał: - Do mnie, chuderlaki!<br>Mam serdaki, mam kubraki,<br>Skórki ciepłe jak pierzyny<br>I zimowe peleryny.<br>Lecz zachęta nie pomoże,<br>Kiedy nędza jest w komorze,<br>Bo kupują ci, co płacą,<br>A kupować nie ma za co.<br><br>Tak cierpiała knieja cała,<br>Wreszcie miarka się przebrała.<br><br>Mieszkał w lesie niedźwiedź Błażej.<br>Choć wyglądał nie najstarzej,<br>Szanowały go zwierzęta,<br>Tak jak ludzie - prezydenta.<br>Przyszły tedy do Błaźeja:<br>- W tobie cała jest nadzieja!<br>W lesie chłodno, w domu głucho,<br>Daj nam radę niezawodną,<br>Bo Barnaba i Bazyli<br>Już doszczętnie nas złupili.<br><br>Niedźwiedź w ucho się podrapał,<br>Długo myślał, długo sapał,<br>Wreszcie rzekł