Wybitnej Osoby do miasteczka podążała wataha brunatnych niedźwiedzi.<br> Na rajców miejskich, na burmistrza, na mieszczan zajętych przez wieki kupczeniem, zarzynaniem zwierząt, zaczynianiem ciasta, warzeniem piwa, syceniem miodów, szyciem cholewek padł po raz pierwszy blady strach.<br> Przecież wokół miasteczka nie było lasów i od wieków w okolicy nie było nie tylko niedźwiedzi, ale nawet pomylonego zbója, sługi bożego lubującego się w cienistej gęstwinie.<br> Nie przypominano sobie też, żeby do miasteczka miał przyjechać wędrowny cyrk czy też przyjść na odpust Cygan z niedźwiedziem.<br> A jednak niedźwiedzie najwyraźniej szły na miasteczko.<br> Można powiedzieć, że parły co sił w łapach, staczając się po okolicznych lessowych