a ja... kwitłem! Pojąłem, że gdy osobnicza para zbliża się do siebie w celach lubieżnych, emituje jedyną w swoim rodzaju energię. To życiodajne źródło dla mojego eterycznego istnienia. Jestem uratowany!<br>Musiałem tylko nakłonić moją ziemską samicę, aby parzyła się jak najczęściej. Szybko się tego nauczyłem, doprowadzając ją mentalnie do częstych, niejednokrotnie zbiorowych zbliżeń. Myślałem, że gdy zgromadzę wystarczającą ilość energii, powrócę na Twe wielowymiarowe łono, Mamusiu.<br>Niestety, okazało się, że społeczność wioski, do której należała moja najsłodsza, piersiasta i dupiasta Ziemianka, posługuje się dość osobliwym kodeksem zachowań, w którym wymiana genetyczna jest pod ścisłym paragrafem. W wyniku spontanicznego samosądu, mój pulchniaczek