reprezentacji społeczeństwa, jaką są związki zawodowe. Wiem, że jest to zupełną fikcją, ale byłbym najszczęśliwszy, gdyby o tzw. sejmie nie mówiono: parlament, ale po prostu - naczelna rada (jako nadbudowa wojewódzkich rad narodowych, równie nienaprawialnych organów).<br>Ja wiem, że w tym sejmie zasiada garstka ludzi uczciwych, mądrych, potrzebnych. Sam się wzruszyłem nielicho słuchając przemówienia Holoubka. Ale do chwili rozpisania wolnych, demokratycznych wyborów (a kiedy to nastąpi tego i ja nie wiem, i obawiam się, że nikt inny) nie możemy obdzielać kredytem zaufania żadnych narzuconych nam reprezentantów. Co więcej <br>- nie powinniśmy dopuścić do tego, by tworzyła się fikcja reprezentacji społeczeństwa w organie zdominowanym