to wszystko jest jakimś wielkim samooszukiwaniem się. Że w gruncie rzeczy czekają tylko na jakiś nowy wypadek, nowe nieszczęście, i udają tylko, że tak nie jest. Początkowo rano ludzie gromadzili się przed lazaretem "Niezwyciężonego", aby usłyszeć nowiny o stanie Kertelena. Wydawał im się nie tyle ofiarą zagadkowego ataku, co istotą nieludzką, stworem odmiennym od nich wszystkich, <page nr=83> zupełnie jakby uwierzyli w fantastyczne bajki i sądzili, że możliwe jest przekształcenie człowieka, jednego z nich, przez wrogie, obce siły planety w monstrum. W rzeczywistości był on tylko kaleką; okazało się zresztą, że jego umysł, nagi jak nowo narodzonego dziecka i tak samo pusty, przyjmuje