się i zamilkli na chwilę ze zdumienia, a ja <br>krzyczałam dalej, czując, że nie ma już Albanii, że <br>wszystko jest stracone: <br><br>- Tam na górze wyjmują właśnie <br>ze skrzyni mój strój koronacyjny! <br><br>- Cha! Cha! Cha! - śmiech wybuchł ze zdwojoną <br>siłą. <br><br>- A gdzie to stoi teraz ta skrzynia? - wołał <br>Stasiek, pokładając się niemal. - Bo jakem pomagał <br>dziadkowi zdejmować dywany do trzepania, to jej jakoś pod <br>fortepianem nie widziałem! <br><br>Dotychczas nie śmiał mówić, ale teraz... <br><br>- A moja matka - wołała Franka, córka <br>praczki - mówiła, że Katarzyna to się skarżyła, <br>że takie państwo, a każdy grosz wylicza i nawet na <br>praczkę sobie pozwolić nie może! <br><br>- Patrzcie