ukradkiem, z uśmiechem jakimś osobliwym, niedołężnym a smutnym...<br>Lub kiedy indziej, wieczorem, wpędzając konika ojcowskiego, chabetę leciwą i kudłatą do płytkiego w rzeczułce wodopoju - patrzył w ciemny leniwy nurt, ten sam dziś co i wczoraj, niezmiennie pluskający o brzegi, jednaki wiekuiście... Doświadczał wtedy tępej, bezmyślnej z samym z sobą ugody, niemego poddawania się stężałej, prostej woli takiego właśnie jak ten nurt ciemny śródglebnego trwania - Lecz zdarzały się chwile, kiedy z dna tajnego nowej świadomosci wyślizgiwała się niespodzianie szarpiąca, kąśliwa myśl, odzywało się na przekór wszystkiemu proste a osłupiające pytanie:<br>- Co dalej?... co będzie dalej?<br>Ciąg jednostajny przechodzących dni - a były to