jak problematyczna sprawa cycków, mówiąc bez ogródek, oczywiście.<br>Aby dać wyraz temu, jak bardzo paląca jest to kwestia, ośmielę się ją poprzeć konkretnymi przykładami. Otóż przed czterema laty miałem okazję odwiedzić na dłużej Czechy, kraj, jak wiadomo, erotycznie liberalny i bezstresowy. Pewnego dnia ja i mój kumpel, holenderski dziennikarz o nienormalnym nazwisku Rudolfus Henrikus Lex (á propos: sie masz Ruud!), udaliśmy się na plażę malowniczo okalającą jezioro na przedmieściach miasta stołecznego Praga. Po zapłaceniu za bilety wstępu i wejściu na jej strzeżony teren, stwierdziliśmy z niejakim zaniepokojeniem, że zdecydowana większość ludzi nie ma tam na sobie ubrań. Dla Północnoeuropejczyka w wieku