Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Naj
Nr: 41
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2003
Markiem W. - biedakiem, który nie miał nawet na buty.
Grał na emocjach
- Byliśmy naiwni - mówi dziś Ina. - Traktowaliśmy Marka jak przyjaciela domu. Mąż brał go na wyjazdy do Niemiec, ja woziłam mu jedzenie i uczyłam pisać. Sielanka skończyła się po niecałym roku. Markowi zaczęło "dbijać". Okazał się człowiekiem rozchwianym psychicznie, nieobliczalnym mitomanem (później wyszło na jaw, że był karany). Miał pretensje, że Mellerowie nie chcą go zaadoptować, żądał płacy na niemieckim poziomie. Zaczął podkradać Jarkowi opony, oszukiwać klientów i udostępniać cenne kontakty w Niemczech konkurencji. - Miarka się przebrała, kiedy okradł nam samochód - wspomina Jarosław. - Gdy byłam w ostatnim miesiącu ciąży, zadzwonił
Markiem W. - biedakiem, który nie miał nawet na buty. <br>&lt;tit&gt;Grał na emocjach&lt;/&gt; <br>- Byliśmy naiwni - mówi dziś Ina. - Traktowaliśmy Marka jak przyjaciela domu. Mąż brał go na wyjazdy do Niemiec, ja woziłam mu jedzenie i uczyłam pisać. Sielanka skończyła się po niecałym roku. Markowi zaczęło "dbijać". Okazał się człowiekiem rozchwianym psychicznie, nieobliczalnym mitomanem (później wyszło na jaw, że był karany). Miał pretensje, że Mellerowie nie chcą go zaadoptować, żądał płacy na niemieckim poziomie. Zaczął podkradać Jarkowi opony, oszukiwać klientów i udostępniać cenne kontakty w Niemczech konkurencji. - Miarka się przebrała, kiedy okradł nam samochód - wspomina Jarosław. - Gdy byłam w ostatnim miesiącu ciąży, zadzwonił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego