wsi wyprowadził, i oczy, myśli mieliśmy<br>utkwione jedynie w tej ścieżce, gdy znów wyrzuciła z oburzeniem:<br> - Gdzie szarawo? Całkiem widno jeszcze. Patrz, jaka bryła, i co, nie<br>zobaczyłam jej? A but nie mniejszy od tej bryły.<br> Przeszliśmy spory kawał w całkowitym milczeniu, byłem przekonany, że<br>już zapomniała o przewoźniku, gdy nieoczekiwanie, jakby tylko rzucając<br>mi przez ramię strzępek swoich myśli, powiedziała:<br> - Dziwny jakiś. Nie wyglądał mi na przewoźnika. Rano prędzej, kiedy<br>był pijany. Gdzie to, żeby ani domu, ni żony, ni dzieci. Tylko tak od<br>brzegu do brzegu. - A gdy przeszliśmy znów kawałek, zaczęła już<br>usprawiedliwiać przewoźnika: - Ano, różnie ludziom się