Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
niż
kiedykolwiek, czyjegoś serca przy sobie potrzebuję.
Otóż można długo to znosić, pewnie i żywot cały, przywyknąć
niejako, lecz moje siły były akurat na wyczerpaniu.
Zrobiło mi się pusto w żołądku, duszy, sercu i w mózgu.
Właśnie najgorsze było to odmóżdżenie, straszliwa degradacja, pod
której ciężarem człowiek zaczyna płakać.

Stracił nieodwołalnie wszystkie inne zdolności.
Nic nie rozumie, nic nie umie, niczego nie potrafi.
Więc płacze, bo wie o tym.
Tę ostatnią zachował świadomość.
I to koniec.
Kres, z którego nie ma powrotu.
Siedziałem w antyszambrze, sam, nasłuchując radosnego gwaru z
krypty Łazarza, oparty łokciem o kolana, z twarzą ukrytą w dłoniach
niż<br>kiedykolwiek, czyjegoś serca przy sobie potrzebuję.<br> Otóż można długo to znosić, pewnie i żywot cały, przywyknąć<br>niejako, lecz moje siły były akurat na wyczerpaniu.<br> Zrobiło mi się pusto w żołądku, duszy, sercu i w mózgu.<br> Właśnie najgorsze było to odmóżdżenie, straszliwa degradacja, pod<br>której ciężarem człowiek zaczyna płakać.<br> &lt;page nr=181&gt;<br> Stracił nieodwołalnie wszystkie inne zdolności.<br> Nic nie rozumie, nic nie umie, niczego nie potrafi.<br> Więc płacze, bo wie o tym.<br> Tę ostatnią zachował świadomość.<br> I to koniec.<br> Kres, z którego nie ma powrotu.<br> Siedziałem w antyszambrze, sam, nasłuchując radosnego gwaru z<br>krypty Łazarza, oparty łokciem o kolana, z twarzą ukrytą w dłoniach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego