pod kawiarnianym parasolem kpt. Janusz Babicz wydawał się zupełnie spokojny. Stawka zawodników była dość wyrównana, nikt zbytnio nie wysforował się do przodu, nikt rażąco nie pozostaje z tylu. Przynajmniej na razie...<br>Doskonale przygotowany, pełen wiary we własne siły, niecierpliwił się jednak trochę, nie mogąc doczekać się rozkazu startu. Na stojącej nieopodal dużej, ciemnej tablicy wyników pojawiły się nowe zapisy, ale jego nazwisko wciąż przewodziło doborowej stawce. a przecież dopiero teraz rozpocząć się miała kolejna, jego ulubiona konkurencja. Tym razem z pewnością zdystansuje wszystkich, pokaże, kto tu jest najlepszy z najlepszych.<br>Na oko Babicz mógł mieć trzydzieści, najwyżej trzydzieści dwa lata. Był