polskiej drogi do dekomunizacji, natomiast w Polsce milczałem. Nieprawda. I tam, i tu pisałem to samo - w omówieniu "Teczki" Timothy G. Asha, w szkicu o Furecie, Hobsbawmie i Walickim, w rozmowie z Joachimem Gauckiem, w polemice z biskupem Życińskim i w kilku innych tekstach, w których wywodziłem, dlaczego wobec PRL niepodobna kopiować ani enerdowskiej dekomunizacji, ani alianckiej denazyfikacji. Natomiast konieczna jest procedura własna, adekwatna dla polskiej drogi do totalitaryzmu i zarazem dla polskiego modelu detotalizacji skokowej przebiegającej co najmniej od 1956 aż do 1990 r. Zabawne jest to, że akurat w kwestii dekomunizacji tak zwykle nalegający na dochowanie swojskości Krasnodębski chce