lęku przygodności i opuszczenia, doświadczenia otchłani.<br>Tych wszystkich lęków nie podjąłbym się jednak ogólnie wytłumaczyć. Inaczej niż wielu gombrowiczologów, nie uważam, aby można je było sprowadzić do zaburzeń w komunikacji międzyludzkiej. Gombrowicz był zwierzęciem nie tylko społecznym, także metafizycznym par excellence i zagubienie człowieka w kosmosie, jego osobliwość w świecie niepojętej przyrody, nie mówiąc już o poczuciu własnej dziwaczności, nieprzewidywalności... dawały mu dość powodów do trwogi. Była też ona zawsze obecna i w człowieku, co sam (niechętnie) przyznawał, i co zapewne ważniejsze, w jego książkach. Jednostka - a tylko ona Gombrowicza interesuje! - jest tam zawsze niepewna, osaczona, zagrożona, przydybana. Musi się bronić